wtorek, 2 grudnia 2014

Piękna i bestia w nas - czy istnieją dobre i złe emocje?

 


Zwykle wybrane emocje nazywamy złymi. Nie chcemy ich widzieć, słyszeć a już z pewnością nie czuć. Przerzucamy je na innych lub całkiem odrzucamy, jako niewłaściwe, nieprzyjemne, wstrętne. Boimy się, że nas pochłoną i sprowadzą kłopoty. Spychamy do tak zwanego cienia i im bardziej się do nich nie przyznajemy, tym agresywniej dają o sobie znać. Wybuchają, lecz nie ulegają pełnemu uwolnieniu, bo nadal próbujemy je ukryć i nie godzimy się z ich obecnością.


Tymczasem emocje służą adaptacji i przetrwaniu. Na przykład odczucie złości daje nam znać, że przekroczone zostały nasze granice. Lęk ostrzega przed zagrożeniem, żebyśmy mogli zadbać o bezpieczeństwo swoje lub bliskich. Smutek lub rozpacz przypomina o tym, co kochane i ważne.

Dlatego po pierwsze przyda się zaakceptować również "brzydkie" i niekochane części nas samych. Czy nam się to podoba czy nie, uznać, że istnieją. Dla kogoś wstydliwa może być siła, dla kogoś innego wrażliwość. To zależy za co nas chwalono, karano albo jaką informację na ten temat umysł wychwycił w silnym stresie lub ekscytacji. Być może dziś tamte informacje są już nieaktualne, ale emocje domagają się zauważenia.

Kolejny krok to wypuszczanie ich w bezpiecznych warunkach (jeśli mamy je nagromadzone przez długi czas to raczej w bardzo bezpiecznych, najlepiej przy wsparciu wyspecjalizowanej osoby).
Uczymy się, że systematyczne "pobycie" z daną emocją, odczucie jej, dopuszczenie do ciała przynosi wzmocnienie i możliwość pełnego przeżywania, również tych przyjemnych: radości, wewnętrznej mocy, spokoju, czy szczęścia. 



Wszystko to przez całe życie odkrywał i rozwijał Alexander Lowen, psychiatra i psychoterapeuta, którego metodę i ćwiczenia pracy z ciałem miałam ostatnio okazję częściowo poznać w teorii i praktyce.

A jak jest u Was: czy macie sposoby na życie w zgodzie z emocjami i jakie to sposoby?

Pozdrawiam :)
MH

piątek, 17 października 2014

Sukces nie sukces i rozwój osobisty.
















Zauważyłam, że w amerykańskim, ale również naszym rodzimym rozwoju osobistym bardzo duży nacisk kładzie się na sukces, motywację, wmawianie sobie, że możesz jeszcze więcej, jeszcze szybciej, możesz wszystko. To ostatnie stwierdzenie kusi i pociąga, na jakiś czas motywuje, lecz mam niejasne wrażenie, że mija się z prawdą i z realnym sukcesem ma niewiele wspólnego.


Sukces
Przyznam, że kiedy widzę ogłoszenie video, na którym kolejny i kolejny trener skacze po scenie, z emfazą wykrzykuje i zapala się do walki o ten upragniony sukces, o sukces dla siebie, dla ciebie, dla mnie, dla nas wszystkich, przybierając pozę herosa na Olimpie, zagrzewając nas do namiętnego pragnienia większej produktywności, zwyczajnie zaczyna mnie boleć brzuch. Czy naprawdę mamy się stać bandą opętanych wizją sukcesu robotów?


Jakiś czas temu oglądałam film o Stevie Jobsie ("Jobs" ;) ). Generalnie film mi się dosyć podobał, jednak był w nim dziwny element. Mniej więcej co piętnaście minut pojawiały się sceny, w których główny bohater stoi na scenie i przez dobre pięć minut słucha oklasków. Ludzie!
Oglądałam w życiu wiele filmów o piosenkarkach i we wszystkich nich razem wziętych nie było tylu scen oklasków, co tu w ciągu dwóch godzin...

Czy naprawdę o to nam dzisiaj chodzi? O sam aplauz? Obrazek? Nienasyconą produktywność i konsumpcję? Podejrzewam, że Jobsowi - wizjonerowi chodziło o coś więcej.


Mity i ograniczenia
Cała mądrość wielkich opowieści, mitów, archetypów (patrz m.in. Joseph Campbell) o tym mówi:
MASZ OGRANICZENIA i dopiero, kiedy je zaakceptujesz, kiedy spojrzysz na to, co jest a nie na to, co uważasz, że być powinno, możesz ruszyć naprzód: być, kim jesteś, dotrzeć do nieznanych dotąd miejsc.

Możesz naprawdę poznać smak życia, kiedy zaakceptujesz śmiertelność. Możesz tworzyć, kiedy umiesz słuchać; masz wpływ, kiedy akceptujesz, że w wielu sytuacjach go nie masz. Masz siłę, kiedy akceptujesz swoją słabość, poznajesz prawdziwą moc, kiedy masz i łagodność itd, itd, itd.
To jest klasyczna duchowa mądrość i nie chodzi tu o poddawanie się na każdym kroku, raczej o szerszą perspektywę i świadomość wyborów.


Wystąpienie TED                                                                    
Alain de Botton, szwedzko - brytyjski pisarz, filozof, prezenter telewizyjny, w wystąpieniu TED bardzo ładnie zwraca uwagę na mocno dziś wypieraną w rozwoju osobistym perspektywę:
wielokrotnie to, co się dzieje w życiu zwyczajnie od ciebie nie zależy ( w coachingu nazywamy to stroną rezultatu).

Czasem, żeby zdobyć mądrość, zamiast dobudowywać kolejne sztuczne warstwy wokół siebie, musisz się poddać większej od ciebie sile. Zaufać, że ma to sens, nawet jeśli w tej chwili nie widzisz sensu wcale a wcale.
                                                                                                                  fot. Cindy Marler

Polecam wystąpienie TED, zabawne i ciekawe: o kryzysach kariery, płakaniu w poduszkę, zawiści oraz, jak się to ma do mądrości sztuki. Link poniżej.
                                                                                                                                

Bohater






 Arnold Schwarzenneger i Anja Rubik





Sądzę, że nie potrzeba nam kolejnych nadmuchanych sztucznością i samozachwytem, fasadą milionów, sztucznych cycków lub anorektycznych sylwetek bohaterów i bohaterek.

Sądzę, że potrzeba nam więcej prawdziwych ludzi, którzy zamiast tak bardzo skupiać się na "kreowaniu siebie", mają odwagę siebie lepiej poznać. I ewentualnie później stawać na takiej czy innej scenie. Nawet z emfazą, a jednak po ludzku.                                                                                      

A dla Ciebie, czym jest sukces? Czym porażka?     
  
                                                                    
Film TED:
Alain de Botton Łagodniejsza filozofia sukcesu


Pozdrawiam!
Magda Hamer
coach, wokalistka











piątek, 10 października 2014

Wściekłość, Wrzask, Natasza

Zastanawiałam się kiedyś nad fenomenem Nataszy Urbańskiej. Piszę to z sympatią do niej, bo domyślam się, jak wiele wysiłku, czasu, serca włożyła w to, co robi. Doskonale też zdaję sobie sprawę, jak to jest, kiedy z różnych stron dostaje się niechciane porady, zazwyczaj wzajemnie ze sobą sprzeczne. A jednak przychodzi mi kilka rzeczy na myśl.


Głosy i role

Często słyszę głosy, że Natasza jest bardzo ładna, świetnie tańczy, śpiewa ok, ale... Po "ale" zwykle następują słowa, że brakuje jej tego czegoś, że odtwarza a nie tworzy, za bardzo się stara, że sztuczna, zbyt  perfekcyjna, że za mało jest sobą a w ogóle to nie wie, kim jest.

Szczerze mówiąc całkowicie się z tym zgadzam.

W moim odczuciu Natasza gra rolę. Została do niej świetnie przygotowana w Teatrze Buffo, doskonale się jej nauczyła. Umie ładnie wyglądać przed kamerą, mówi ciepłym aksamitnym głosem, że wszystko jest dobrze, że sobie poradzi, generalnie mówi różne rzeczy, których już dawno nie czuje i nie myśli. Umie odgrywać rolę piosenkarki, na stronie internetowej ma porównania do Beyonce, bo tańczy i śpiewa. Ma robiony wizerunek pod linijkę, potem wizerunek próbuje przełamywać drapieżnością, w łazience z rolowaniem w tle.
Cały czas to nie chwyta.


Dlaczego?

To nie jest ona. Nie jest ona, bo uwagę kieruje na zewnątrz, słucha się doradców i dalej nie wie, kim jest. Nie słyszy swojego wewnętrznego wrzasku, nie słyszy płaczu, nie słyszy swojego wkurzenia. Mówi, "tak, jest mi czasem trochę smutno, ale ogólnie to ok. "
Jakie smutno, jakie trochę ok?! Walczysz o siebie od nie wiadomo ilu lat, raz za razem dostajesz po głowie, masz pełne prawo się wkurzyć, powiedzieć, k...wa, jestem w rozpaczy! k...wa, przestańcie się mnie czepiać! k...wa mam prawo do swoich odczuć! Na dodatek wkurzyć się nie na pokaz, nie w wywiadzie z przepiękną okładką, nie w oświadczeniach do całego świata, tylko gdzieś w sobie samej. Może wypłakać, może wyzłościć, wykrzyczeć, nie wiem, dotrzeć do czegoś w środku, co jest pod piękną maską. Pod maską prawdopodobnie znajdzie się wiele wspomnień, złych emocji, różnych rzeczy, z którymi się pora zmierzyć. A dopiero pod spodem jest człowiek, prawdziwa siła, radość, jest jakiś talent.

To bywa niewygodne, to nie jest komfortowe, jest czasem mało płatne, mało wylansowane i nie na facebooka. Ktoś się może obrazić, że już nie jesteś zawsze taka nie do wytrzymania uprzejma, z kilkoma osobami to ty już nie chcesz gadać, bo nagle nie ma o czym. Bywa nieprzyjemnie.


Mentor

Beyonce, choć również miała swojego mentora, czyli ojca - menadżera, w pewnym momencie od niego odeszła. Wkurzyła się, powiedziała dosyć, muszę opowiadać swoją historię. Jesteś moim ojcem, a nie menadżerem. U niej to było dramatyczne, odcięła się, wykryła różne jego przekręty, musiała wybrać: on albo ja.

Mentor ma do siebie to, że nie może być jeden przez cały czas, bo się stoi w miejscu. Dobry mentor, czy życiowy, zawodowy czy duchowy, również rodzic to taki, który uczy Cię, że przyjdzie czas, że go przy tobie nie będzie. Uczy Cię jak się kierować własną mądrością. Bo kiedy docierasz do siebie znajdziesz rzeczy, które się mentorowi nie mieszczą w głowie ani w obrazie świata i będzie cię nieświadomie przycinał do swojego obrazka a ty zrobisz, co w twojej mocy, by zasłużyć na jego poklask.

Dobry mentor odchodzi, ponieważ o tym wszystkim wie.


Wściekłość i wrzask

Interesuje mnie temat gniewu. Mojego gniewu. Gniewu innych. Różnych gniewów, które były w mojej rodzinie, w moim kraju, w naszym współczesnym i dawnym świecie. Między ludźmi, między kulturami, między płciami, między rodzicami a dziećmi, między religiami, partiami politycznymi, różnymi mniejszościami. To są gniewy często ukryte, niewypowiedziane. Takie, których wypowiedzieć nie wolno.
I dlatego są tak niebezpieczne, wybuchają ze zdwojoną siłą szukając kozłów ofiarnych na oślep.

W komedii "Anger Management" ("Dwóch gniewnych ludzi") kontrowersyjny w metodzie terapeuta, grany przez Jacka Nicholsona tłumaczy podopiecznemu, że istnieją dwa rodzaje destrukcyjnego gniewu: ten nadmiernie wyrażany (explosive) i ten kierowany na siebie (implosive). I że ten drugi jest równie niebezpieczny, bo ktoś jest miły miły, aż któregoś dnia idzie do parku i strzela do ludzi. Gniew jest nie po to, żeby niszczyć, tylko, żeby skonfrontować Cię z Twoją prawdą. Żeby spojrzeć jej w oczy.

Na ten temat polecam książkę Alice Miller "Zniewolone dzieciństwo". 



Wracając do Nataszy

Jest to dorosła kobieta z fascynującymi doświadczeniami. Stała na scenie od najmłodszych lat, walczyła o siebie, różne rzeczy osiągnęła. Wiele razy dostała w tyłek, miała mentora, który stał się jej mężczyzną, zapewne nieraz ją też rozczarował, nieraz ją zachwycił. Urodziła dziecko, może parę razy poczuła się kimś lepszym od innych, albo czuła się wściekła, że tyle pracy włożyła, więc jej się należy. Podejrzewam, że wiele razy uderzyła jej do głowy woda sodowa, pewnie wielokrotnie poczuła się też nikim i całkowicie złamana. Radziła sobie z zawiścią i zwyczajnym chamstwem, radziła sobie z ludzkimi oczekiwaniami i uwielbieniem, które za chwilę gasło. Może czuła się traktowana jak dziecko? Może chciała, żeby ratował ją książę na białym koniu i tak się nie stało? Może zachowywała się słodko a innym razem wstrętnie i nie mogła siebie poznać. To są wszystko ludzkie sprawy, normalne, ogromne tematy do wypowiedzenia. Nie do spychania jeszcze głębiej, a do wypowiedzenia. Są nadzieje, jest rozpacz, są momenty szaleństwa.

I może powinny zostać wypowiedziane. Nie wiem jak i gdzie. Wiem tylko, że to, co ładne może wybrzmieć wtedy, kiedy się do tego doda prawdę. Nawet jeśli ta prawda będzie paskudna i przez chwilę prawie nie do zniesienia. Nie mówię o pokazywaniu dystansu do siebie, czy innych sztucznych technikach, bo to jest cały czas skupianie się na tym, co ludzie pomyślą. Mówię o konfrontacji ze sobą. Gdy nikt nie widzi i nie słyszy. Dopiero później można wybrać, czym chcesz się podzielić z innymi.

I ostatnia rzecz, odpuszczenie. Żeby mogły się zadziać rzeczy, których pragniemy potrzebujemy zmierzyć się ze świadomością, że one się mogą... nie zdarzyć. Żeby można odpuścić trzeba sobie uświadomić, że jesteśmy kimś więcej, niż swoimi osiągnięciami, porażkami, sukcesami, statusami, finansami, lansami, popularnościami i innymi bzdurami.

A można sobie to uświadomić, kiedy przestajemy robić to wszystko dla kogoś. 
Kiedy decydujemy się stać po swojej stronie.


Ludzi denerwuje w Nataszy to, że jest nieprawdziwa. Pytanie, czy denerwuje to tych, którzy sami szanują swoją prawdę?


Pozdrawiam,
Magda Hamer

Trailer filmu  Anger Mnagement : https://www.youtube.com/watch?v=_4F9wjCMp74

Literatura:
- Alice Miller "Zniewolone dzieciństwo. Ukryte źródła tyranii", "Dramat udanego dziecka"
- Akexander Lowen "Narcyzm. Zaprzeczenie prawdziwemu ja"

PS. Nie znam Nataszy osobiście i nie rozmawiałam z nią, artykuł zawiera domysły.

niedziela, 28 września 2014

Silence is golden


Jestem miłośniczką słów. Lubię ich bajeczne kombinacje, lubię bystrość niezwykłych umysłów i błyskotliwe riposty. Choć od pewnego momentu nauczyłam się wyciszyć myśli a bardziej otwierać serce nadal cenię sobie dyskusje, rozum, którego uwielbiam używać i się nim bawić. Nie zamierzam z tego rezygnować (choć bardziej słucham serca bo uważam, że to ono ma przewodzić).
Ale...

zauważyłam, jak często marnotrawimy słowa, mnóstwo emocji i energii przy okazji. Kiedy mniej uczestniczę w najróżniejszych dyskusjach toczących się na facebooku czy w życiu a częściej przyglądam się im z boku zaskoczyło mnie, jak często mówimy. Gadamy, gadamy, przegadujemy rzeczywistość, udowadniamy swoje racje, zasadność emocji i bardzo rzadko... słuchamy. Po prostu.

Kiedy wygrywamy w dyskusji jest to władza pozorna i krótkodystansowa, wygrana tylko na chwilę. Często tak mocno siedzimy w swojej głowie, że kompletnie nie słyszymy drugiej strony. Nie chodzi tylko o słyszenie słów, ale przede wszystkim INTENCJI, która się za nimi kryje.

Ludzie kłócą się zwłaszcza wtedy, kiedy czują strach. Boją się, że ktoś chce im odebrać coś ważnego, zabrać pewien rodzaj komfortu, do którego nawykli lub bezpieczeństwa związanego ze światopoglądem i sposobem życia.

Dużo łatwiej dogadać się, kiedy patrzymy nie tylko na wierzchnią warstwę wypowiadanych przez kogoś słów, ale także docieramy do wspomnianej intencji
( czyli jaka tak naprawdę POTRZEBA stoi za słowami, co jest dla kogoś ważne, po co walczy o ten punkt widzenia - nie zgaduj, zapytaj).

Może się bowiem okazać, że intencja obu stron jest wspólna - choć widzą odmienne sposoby jej realizacji. Wiedząc o tym, mogą szukać rozwiązania, które zadowoli obie strony, albo chociaż najważniejsze wartości.

Mam też wrażenie, że wszelkie dyskusje polityczne nakręcane między innymi w telewizji zupełnie nie mają na celu znalezienia rozwiązań spornych kwestii ale promowanie skrajnych postaw, aby partie były rozpoznawalne. Jest to gadanie dla samego gadania, pusta walka na poglądy, która nie przynosi żadnego skutku. A przecież przynajmniej w założeniu chodzi o znalezienie ROZWIĄZAŃ, które będą odpowiadały zróżnicowanemu poglądowo SPOŁECZEŃSTWU. Nie chodzi też o robienie kompromisu, z którego zwykle wszyscy są niezadowoleni, tylko znalezienie rozwiązań, które zadowalają najważniejsze intencje obu stron.




Przygotowałam ZADANIE dla odważnych.


Przez jeden dzień lub dla zaawansowanych jeden tydzień sprawdź, jak to jest MNIEJ MÓWIĆ - WIĘCEJ SŁUCHAĆ.

Proste? Zobaczymy.
Zadanie dotyczy zarówno świata zewnętrznego, czyli rozmów z ludźmi, jak i świata wewnętrznego - zamiast pozwalać, by tysiące myśli zagadywały twój mózg, zamulały mądrość, którą masz głębiej, wycisz się i POSŁUCHAJ. Ogranicz bodźce. Wsłuchaj się w to, co jest pod spodem.

Kto wie? Być może w nowy sposób usłyszysz rozwiązanie dręczącego Cię problemu, lub nową wskazówkę co do realizacji życiowego pragnienia. Jeśli swojego pragnienia nie znasz, być może właśnie teraz wyraźnie je usłyszysz.
Ja też to ćwiczę. :)



Pozdrawiam,




Magda Hamer, coach

magda.hamer@gmail.com

piątek, 16 maja 2014

Zmiany i nasz model świata.

"Najpierw zaczyna lekko swędzieć. Coś z tyłu głowy. Czasem się człowiek podrapie. Później zapomina. W sumie to nie przeszkadza.
Potem jednak zaczyna swędzieć coraz bardziej, coraz częściej się o tym myśli, niby się je obiad, ale wciąż trzeba się drapać i nie można dokończyć w spokoju zupy.
A potem to się staje natrętne jak mucha, której nie da się pacnąć. Już nie chodzi o to, że denerwuje, ale że tak bzyczy, aż głowa boli, i przestać nie chce. W końcu nie ma już nic poza tą uporczywą myślą: dłużej tak nie wytrzymam, nadszedł czas na zmianę." Agnieszka Jucewicz


Model 

Całe życie budujemy sobie pewien model świata i przekonań, co jest niezwykle przydatne: upraszcza i przyspiesza działanie. Równocześnie jednak bywa pułapką popadania w schemat.

Tymczasem zmiany w naszej mentalności mogą zachodzić zarówno w sposobie myślenia o sobie, jak i o konkretnej grupie.

Aby poszerzyć horyzonty część osób wchodzi w nową rolę lub znajduje odwagę na zupełnie nowy kontakt z kimś, o kim ma ustalone wyobrażenie. Doświadcza nowego spojrzenia w praktyce. Sprawdza.

Oczywiście im silniejsze przekonanie, tym większą mamy skłonność, by interpretować wydarzenia lub działać w zgodzie z tym przekonaniem (tzw. samospełniająca się przepowiednia:
gdy uważam, że ktoś jest mądry to dostrzegam głównie mądre zachowania tej osoby; sądzę, że ludzie są dziecinni, dostrzegam głównie dziecinnych; gdy myślę, że jestem dzielna, biorę się za trudniejsze wyzwanie i przypominam kilka sytuacji, gdy mi się udało, etc.)
Co ciekawe niezgodnych z przekonianiem sytuacji mózg poniekąd nie rejestruje, często nie pamięta!

A jednak zdarza się, że efekty nieoczekiwanego wyrwania z dobrze znanej strefy komfortu samych nas zaskoczą...


"Bez Skazy", czyli gdy życie wymusza zmiany

W tym roku wygrana na Eurowizji przypadła drag queen, co wywołało w Polsce kontrowersje. Sytuacja ta skojarzyła mi się z filmem Bez Skazy, w którym DeNiro, jak to on zazwyczaj, gra twardziela. Sposób myślenia bohatera również jest twardawy, nieco usztywniony, na pewno nieskory do zmian. Ten były glina nie znosi wszelkich "dziwactw". Za dziwactwo i zagrożenie uważa zaś wszystko, co jakkolwiek odbiega od harmonogramu, ustalonego wzorca zachowania, znanego modelu świata. Świata który sobie zbudował, i z którym na co dzień ma kontakt.

Jak się domyślacie zupełnie nie w smak byłoby mu poznać samozwańczego artystę, a już tym bardziej drag queen (Philip Seymour Hoffman)! W pewnym momencie przychodzi czas, gdy musi poprosić go o pomoc, co nie pozostanie bez konsekwencji...


Co się stanie, gdy wyobrażenia zmierzą się z realnym człowiekiem? W jaki sposób wpłynie to na emocjonalność bohatera, również na jego relacje z kobietą?

Zachęcam do dzielenia się poniżej Waszymi wnioskami dotyczącymi przeżycia zmian.
 

Czy zgadzacie się ze słowami Agnieszki Jucewicz, że "zmiana zwykle boli, bo żeby coś zyskać, trzeba najpierw stracić"?
TRAILER FILMU POD TYM LINKIEM
 
Magdalena Hamer
Coach, Trenerka Rozwoju Potencjału
Zapraszam do kontaktu lub na sesje, które pomagają wprowadzić realne zmiany oraz poradzić sobie ze zmianami, które już nastąpiły:
magda.hamer@gmail.com
                                                                                               

sobota, 3 maja 2014

Jak odkryć swoją pasję?


Dostaję sporo pytań o to, jak odkryć swoją pasję.


Przy tych pytaniach zauważam często duży poziom napięcia. Mam wrażenie, że zrobił się dziś rodzaj "pasjo - terroru". Każdy czuje się zobowiązany znaleźć ten niemal Święty Graal.


Po pierwsze, jeśli tak naprawdę nie jest to Twoja potrzeba odpuść presję, którą na siebie nakładasz. Wyluzuj. Nie musisz nic udowadniać, możesz być taką osobą jak jesteś, również bez jakiejś dzikiej pasji. Możesz po prostu angażować się bardziej w te działania, które lubisz lub dobrze Ci wychodzą a mniej w te, których nie chcesz. Pasja to zaangażowanie.

Po drugie, jeśli naprawdę z potrzeby serca chcesz poszukać tego, co jeszcze bardziej energetyzuje...
przestań wymuszać, że coś ma być już teraz, zaraz i tylko tak, jak to wymyślisz. Otwórz się na to, co Cię pociąga. Pozwól by to, co jest dla Ciebie miało przestrzeń, żeby Ci się pokazać.

I wtedy po trzecie, zamiast myśleć zacznij działać. Rusz się. Raczej nie da się znaleźć swojej pasji rozumowo, snując rozważania na fotelu (chyba, że to pasja do rozważań). Pasja to coś, co czujesz, kiedy doświadczasz. Próbuj rzeczy, które Cię pociągają i przyciągają.

Te działania, które powodują, że czujesz w ciele rozszerzanie, energię, oddech, radość, wyraźne "to jest to" - są dla Ciebie dobrym kierunkiem.
Te, przy których Twoje ciało się kurczy, napina, wzbrania, krzyczy "nie", nie są dla Ciebie i nie ma się co zmuszać.
Dotyczy to również rozwoju pasji w kwestiach zawodowych oraz prywatnych.

Powodzenia :>
Magda Hamer


Jeśli interesuje Cię odkrywanie pasji, zachęcam do kontaktu i na sesje coachingowe: magda.hamer@gmail.com

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Sztuka równowagi dla Wrażliwców


Napisała do mnie ostatnio Pani Malwina:

"(...) Właśnie jestem takim wrażliwcem jak w opisanym artykule, reaguję na "humory" koleżanek w pracy, przyjmuję "złe" emocje, myśląc, że coś źle zrobiłam, przez co zrobiłam się nerwowa i podejrzliwa.
Zauważyłam, że zaczęłam się zamykać w sobie z lęku przed nowymi złymi doznaniami, które chyba przyciągam. Zauważyłam też, że po rozmowie z niektórymi ludźmi jestem bardzo wyczerpana tak jakby wyssano ze mnie życie. Proszę o wskazanie drogi wyjścia. Pozdrawiam.
PS: Z prawdziwą przyjemnością czytam Pani artykuły :) "

Pani Malwino,
Dziękuję za miłe słowa. To, co Pani opisuje może mieć różne przyczyny, dlatego podpowiem w 3 punktach, od czego zacząć i jaki kierunek według mnie pomoże. Pani natomiast warto, żeby sprawdziła, które rzeczy działają w konkretnych sytuacjach.

Owca i wilk

Przede wszystkim osoby wrażliwe często myślą, że inni postrzegają świat tak samo, jak one. Raz za razem czują zaskoczenie zachowaniem ludzi, aż w końcu myślą, że może to z nimi coś jest nie tak. A przecież różnimy się między sobą temperamentem, potrzebami, odbiorem świata. To dobrze, uzupełniamy się, ale też pojawiają się konflikty. Im lepiej poznajemy, rozumiemy i szanujemy własną naturę, tym więcej zyskujemy ciekawości, by poznać i zaakceptować inne od naszych zachowania.

Przykładowo, jeśli owieczka idzie porozmawiać z wilkiem i liczy na to, że wilk będzie miły oraz subtelny to faktycznie może się zdziwić. Wilk to wilk, nawet, jeśli narzuca owczą skórę. Co więc robić?

To zależy, o co nam chodzi. Można znaleźć więcej owieczek, z którymi bezpiecznie i swobodnie się czujemy i właśnie z nimi głównie przebywać. Po pewnym czasie jednak prawdopodobnie stanie się to dla nas mało rozwojowe, a nawet trochę nudne. Jeśli więc chcemy być też wśród wilków, warto odkryć w sobie elementy natury wilczej i od czasu do czasu narzucić wilczą skórę. (Gdy już mamy dobry kontakt z wilkami mówimy więcej o naszych potrzebach.) Jednocześnie chodzi o to, by cały czas doceniać bycie owieczką, nie udawać prawdziwego wilka, bo to będzie zwyczajnie śmieszne.

Jak to zrobić?

1. Wnętrze.
Dobrze coraz lepiej poznawać siebie i doceniać swoją naturalną wartość. To, co robią inni to ich sprawa. Im bardziej obawia się Pani reakcji ludzi i uzależnia od nich swoje samopoczucie tym mocniej inne osoby czują, że Panią rządzą. Mogą mieć tendencje do lekceważenia. Jeśli nastawiamy się tylko na innych, to w pewnym momencie zaczynamy ich obarczać nadmierną uwagą i zwyczajnie męczyć.
Im lepiej zna Pani swoje mocne strony, szanuje się za to, co wnosi i po prostu kim jest, znajduje osoby, które również to szanują, tym bardziej się Pani wzmacnia, czuje dobrze ze sobą i mniej przejmuje ocenami. Czyjeś opinie przestają być centrum świata, bo ma Pani zaufanie do własnych. Zyskuje więcej stabilności i możliwości wyboru.
Można wtedy zapytać koleżankę, czy jest jakiś problem między wami, ale pytamy nie z tzw. pozycji ofiary, tylko świadomej siebie osoby, której nie zawali się świat, gdy ktoś tam obok ma swoje sprawy. Może być milion przyczyn, dla których drugi człowiek ma humory i Pani nie ma obowiązku za każdym razem dowiadywać się, o co chodzi. Czasem dobrze zwiększyć dystans. Mieć świadomość własnego centrum w sobie. Nabierać kontaktu również poprzez medytację, skupienie na oddechu.

2. Środowisko.
Czy dajemy sobie prawo do tego, by wybierać, z kim chcemy przebywać? Niektóre środowiska są dla nas zwyczajnie szkodliwe. Jeśli nie ma w danej chwili możliwości, by je zmienić, warto przynajmniej częściej przebywać z ludźmi, przy których czujemy oddech, życie, energię. A z tymi, z którymi czujemy się źle ograniczyć kontakt. Jeśli coś Pani nie służy, być może warto od tego odejść, uważam, że na dłuższą metę pomaga to obu stronom. Elastyczność ma swoje granice.
Co Pani lubi robić? Do czego dąży? Co jest ważne? Warto poszukać podobnych osób.

3. Dynamiczna równowaga.
Bywa, że wrażliwość, nastawienie na relacje, miękkość w zbyt dużym natężeniu powodują przesadną uległość i zgodę na wykorzystywanie. Wrażliwcy czasem sądzą, że w takim razie trzeba iść w drugą skrajność – gruboskórość, by zyskać szacunek. Jest to nieprawda.
Chodzi jedynie o odkrycie naszej uzupełniającej części, twardszej. Pozwólmy jej też dojść do głosu. To część, która chroni, daje bezpieczeństwo wrażliwej naturze, potrafi zdobywać to, czego pragniemy.

Tę część również Pani posiada: bardziej drapieżną, zdecydowaną, skuteczną. Proszę w chwilach trudniejszych pomyśleć o tym, dopuścić ją do głosu, pozwolić jej działać. To jest część, która Pani wrażliwość będzie chronić i pozwalać jej wybrzmieć w tych chwilach, w których będzie na to czas i miejsce.
Więcej o pomocnych technikach na tzw. grę statusem w kolejnych wpisach.

Biel czy czerń?
Ostatnio oglądałam ponownie film "Czarny łabędź" Darrena Aronofskiego. Wrażliwa dziewczyna uczy się swojej ciemnej strony. Cały czas popada jednak w skrajności, w zbytnią uległość i chęć perfekcji albo unicestwienie wszelkiej łagodności i niszczenie innych. Prawdziwym wyzwaniem jest szukanie równowagi: między nastawieniem na siebie i innych, na własne wartości i działanie w świecie.

 Pani wrażliwość jest wielką wartością i tylko Pani może ją w odpowiedni sposób otoczyć troskliwością i ochroną. Proszę sobie pozwolić na różne oblicza, pozwolić im dojść do głosu, poznać się z nimi.

Pozdrawiam serdecznie,
Magda Hamer

Jeśli chcesz lepiej radzić sobie ze swoim rodzajem wrażliwości zapraszam do kontaktu lub na sesje indywidualne coachingowe: magda.hamer@gmail.com

niedziela, 27 kwietnia 2014

Wrażliwcy

Jeśli jesteś wrażliwcem, osobą, która chłonie to, co wokół a następnie przetwarza to przez siebie, posiadasz niezwykłą zdolność. Prawdopodobnie masz wgląd w głębsze poziomy rzeczywistości, w siebie, w ludzi, potrafisz dostrzec to, co niedostrzegalne na pierwszy rzut oka. Być może umiesz również przemienić to w efekty zewnętrzne, na przykład w formę artystyczną.

Jednocześnie możesz jednak intensywnie przejmować nastroje i "wpływy energetyczne" z otoczenia warto więc nauczyć się dbać o swoją energię.

Gdy czujesz przeciążenie, przytłoczenia, kiedy bodźców jest zbyt wiele lub są bardzo negatywne, chroń się. Nie chodzi o to, by całkiem uciekać od świata, od wyzwań, od rozmów, raczej o to, by znajdować balans oraz wzmocnić się od wewnątrz.

Wszelkie formy relaksacji, medytacji, nabierania kontaktu ze sobą, z intuicją, z głębszą częścią pozwalają zyskać spokój oraz dostęp do naturalnej informacji, czego Twój organizm potrzebuje. Zacznij siebie słuchać. Kiedy wzmacniasz się wewnętrznie przestajesz tak bardzo reagować na negatywne wpływy i zmniejszasz potrzebę wchodzenia w trudne sytuacje.

Pozdrawiam,
Magda Hamer


Polecam również artykuł Judith Orloff, MD: “Creative people are extremely sensitive. Neurologically, they are very finely tuned and open to all kinds of energies from the outside, so it’s important they protect themselves and not be overwhelmed."

link:  http://highlysensitive.org/396/energy-sensitivity/

"Droga artysty" Julii Cameron

Zachęcam do przejrzenia Drogi Artysty Julii Cameron ("The Artist's Way"). Po wielu latach wydano tę książkę w Polsce, nareszcie. Ja czytałam ją kiedyś po angielsku i ślęczałam ze słownikiem. :)

To dobre wprowadzenie do odblokowania zarówno dla artystek i artystów, jak też osób, które chcą żyć w bardziej twórczy, "w zgodzie ze swoim nurtem" sposób.

Często nieświadomie trzymamy wiele negatywnych przekonań dotyczących artystów i ich życia, niepotrzebnie głaszczemy przekłamane wzorce czy to przejęte od społeczeństwa, danej religii, czy od bliskich. Przesadnie obowiązkowo zaczynamy łączyć twórczość z szaleństwem, uzależnieniami, wykluczeniem. Prawda natomiast często wygląda tak, że różnego rodzaju szaleństwa skutecznie od twórczości nas odciągają, mogą ją wręcz niszczyć lub spłycać. Paradoksalnie bunt nie pomaga nam uciec od tego, czego nie chcemy.

Dla osób, które książka zaciekawi i będą chciały popracować coachingowo, przygotowuję warsztaty. Przyjrzymy się również swoim rodzajom wrażliwości, żeby zamiast traktować je jak klątwę, pozwolić im rozkwitnąć, między innymi w twórczości.


Pozdrawiam,
Magda Hamer