piątek, 17 października 2014

Sukces nie sukces i rozwój osobisty.
















Zauważyłam, że w amerykańskim, ale również naszym rodzimym rozwoju osobistym bardzo duży nacisk kładzie się na sukces, motywację, wmawianie sobie, że możesz jeszcze więcej, jeszcze szybciej, możesz wszystko. To ostatnie stwierdzenie kusi i pociąga, na jakiś czas motywuje, lecz mam niejasne wrażenie, że mija się z prawdą i z realnym sukcesem ma niewiele wspólnego.


Sukces
Przyznam, że kiedy widzę ogłoszenie video, na którym kolejny i kolejny trener skacze po scenie, z emfazą wykrzykuje i zapala się do walki o ten upragniony sukces, o sukces dla siebie, dla ciebie, dla mnie, dla nas wszystkich, przybierając pozę herosa na Olimpie, zagrzewając nas do namiętnego pragnienia większej produktywności, zwyczajnie zaczyna mnie boleć brzuch. Czy naprawdę mamy się stać bandą opętanych wizją sukcesu robotów?


Jakiś czas temu oglądałam film o Stevie Jobsie ("Jobs" ;) ). Generalnie film mi się dosyć podobał, jednak był w nim dziwny element. Mniej więcej co piętnaście minut pojawiały się sceny, w których główny bohater stoi na scenie i przez dobre pięć minut słucha oklasków. Ludzie!
Oglądałam w życiu wiele filmów o piosenkarkach i we wszystkich nich razem wziętych nie było tylu scen oklasków, co tu w ciągu dwóch godzin...

Czy naprawdę o to nam dzisiaj chodzi? O sam aplauz? Obrazek? Nienasyconą produktywność i konsumpcję? Podejrzewam, że Jobsowi - wizjonerowi chodziło o coś więcej.


Mity i ograniczenia
Cała mądrość wielkich opowieści, mitów, archetypów (patrz m.in. Joseph Campbell) o tym mówi:
MASZ OGRANICZENIA i dopiero, kiedy je zaakceptujesz, kiedy spojrzysz na to, co jest a nie na to, co uważasz, że być powinno, możesz ruszyć naprzód: być, kim jesteś, dotrzeć do nieznanych dotąd miejsc.

Możesz naprawdę poznać smak życia, kiedy zaakceptujesz śmiertelność. Możesz tworzyć, kiedy umiesz słuchać; masz wpływ, kiedy akceptujesz, że w wielu sytuacjach go nie masz. Masz siłę, kiedy akceptujesz swoją słabość, poznajesz prawdziwą moc, kiedy masz i łagodność itd, itd, itd.
To jest klasyczna duchowa mądrość i nie chodzi tu o poddawanie się na każdym kroku, raczej o szerszą perspektywę i świadomość wyborów.


Wystąpienie TED                                                                    
Alain de Botton, szwedzko - brytyjski pisarz, filozof, prezenter telewizyjny, w wystąpieniu TED bardzo ładnie zwraca uwagę na mocno dziś wypieraną w rozwoju osobistym perspektywę:
wielokrotnie to, co się dzieje w życiu zwyczajnie od ciebie nie zależy ( w coachingu nazywamy to stroną rezultatu).

Czasem, żeby zdobyć mądrość, zamiast dobudowywać kolejne sztuczne warstwy wokół siebie, musisz się poddać większej od ciebie sile. Zaufać, że ma to sens, nawet jeśli w tej chwili nie widzisz sensu wcale a wcale.
                                                                                                                  fot. Cindy Marler

Polecam wystąpienie TED, zabawne i ciekawe: o kryzysach kariery, płakaniu w poduszkę, zawiści oraz, jak się to ma do mądrości sztuki. Link poniżej.
                                                                                                                                

Bohater






 Arnold Schwarzenneger i Anja Rubik





Sądzę, że nie potrzeba nam kolejnych nadmuchanych sztucznością i samozachwytem, fasadą milionów, sztucznych cycków lub anorektycznych sylwetek bohaterów i bohaterek.

Sądzę, że potrzeba nam więcej prawdziwych ludzi, którzy zamiast tak bardzo skupiać się na "kreowaniu siebie", mają odwagę siebie lepiej poznać. I ewentualnie później stawać na takiej czy innej scenie. Nawet z emfazą, a jednak po ludzku.                                                                                      

A dla Ciebie, czym jest sukces? Czym porażka?     
  
                                                                    
Film TED:
Alain de Botton Łagodniejsza filozofia sukcesu


Pozdrawiam!
Magda Hamer
coach, wokalistka











piątek, 10 października 2014

Wściekłość, Wrzask, Natasza

Zastanawiałam się kiedyś nad fenomenem Nataszy Urbańskiej. Piszę to z sympatią do niej, bo domyślam się, jak wiele wysiłku, czasu, serca włożyła w to, co robi. Doskonale też zdaję sobie sprawę, jak to jest, kiedy z różnych stron dostaje się niechciane porady, zazwyczaj wzajemnie ze sobą sprzeczne. A jednak przychodzi mi kilka rzeczy na myśl.


Głosy i role

Często słyszę głosy, że Natasza jest bardzo ładna, świetnie tańczy, śpiewa ok, ale... Po "ale" zwykle następują słowa, że brakuje jej tego czegoś, że odtwarza a nie tworzy, za bardzo się stara, że sztuczna, zbyt  perfekcyjna, że za mało jest sobą a w ogóle to nie wie, kim jest.

Szczerze mówiąc całkowicie się z tym zgadzam.

W moim odczuciu Natasza gra rolę. Została do niej świetnie przygotowana w Teatrze Buffo, doskonale się jej nauczyła. Umie ładnie wyglądać przed kamerą, mówi ciepłym aksamitnym głosem, że wszystko jest dobrze, że sobie poradzi, generalnie mówi różne rzeczy, których już dawno nie czuje i nie myśli. Umie odgrywać rolę piosenkarki, na stronie internetowej ma porównania do Beyonce, bo tańczy i śpiewa. Ma robiony wizerunek pod linijkę, potem wizerunek próbuje przełamywać drapieżnością, w łazience z rolowaniem w tle.
Cały czas to nie chwyta.


Dlaczego?

To nie jest ona. Nie jest ona, bo uwagę kieruje na zewnątrz, słucha się doradców i dalej nie wie, kim jest. Nie słyszy swojego wewnętrznego wrzasku, nie słyszy płaczu, nie słyszy swojego wkurzenia. Mówi, "tak, jest mi czasem trochę smutno, ale ogólnie to ok. "
Jakie smutno, jakie trochę ok?! Walczysz o siebie od nie wiadomo ilu lat, raz za razem dostajesz po głowie, masz pełne prawo się wkurzyć, powiedzieć, k...wa, jestem w rozpaczy! k...wa, przestańcie się mnie czepiać! k...wa mam prawo do swoich odczuć! Na dodatek wkurzyć się nie na pokaz, nie w wywiadzie z przepiękną okładką, nie w oświadczeniach do całego świata, tylko gdzieś w sobie samej. Może wypłakać, może wyzłościć, wykrzyczeć, nie wiem, dotrzeć do czegoś w środku, co jest pod piękną maską. Pod maską prawdopodobnie znajdzie się wiele wspomnień, złych emocji, różnych rzeczy, z którymi się pora zmierzyć. A dopiero pod spodem jest człowiek, prawdziwa siła, radość, jest jakiś talent.

To bywa niewygodne, to nie jest komfortowe, jest czasem mało płatne, mało wylansowane i nie na facebooka. Ktoś się może obrazić, że już nie jesteś zawsze taka nie do wytrzymania uprzejma, z kilkoma osobami to ty już nie chcesz gadać, bo nagle nie ma o czym. Bywa nieprzyjemnie.


Mentor

Beyonce, choć również miała swojego mentora, czyli ojca - menadżera, w pewnym momencie od niego odeszła. Wkurzyła się, powiedziała dosyć, muszę opowiadać swoją historię. Jesteś moim ojcem, a nie menadżerem. U niej to było dramatyczne, odcięła się, wykryła różne jego przekręty, musiała wybrać: on albo ja.

Mentor ma do siebie to, że nie może być jeden przez cały czas, bo się stoi w miejscu. Dobry mentor, czy życiowy, zawodowy czy duchowy, również rodzic to taki, który uczy Cię, że przyjdzie czas, że go przy tobie nie będzie. Uczy Cię jak się kierować własną mądrością. Bo kiedy docierasz do siebie znajdziesz rzeczy, które się mentorowi nie mieszczą w głowie ani w obrazie świata i będzie cię nieświadomie przycinał do swojego obrazka a ty zrobisz, co w twojej mocy, by zasłużyć na jego poklask.

Dobry mentor odchodzi, ponieważ o tym wszystkim wie.


Wściekłość i wrzask

Interesuje mnie temat gniewu. Mojego gniewu. Gniewu innych. Różnych gniewów, które były w mojej rodzinie, w moim kraju, w naszym współczesnym i dawnym świecie. Między ludźmi, między kulturami, między płciami, między rodzicami a dziećmi, między religiami, partiami politycznymi, różnymi mniejszościami. To są gniewy często ukryte, niewypowiedziane. Takie, których wypowiedzieć nie wolno.
I dlatego są tak niebezpieczne, wybuchają ze zdwojoną siłą szukając kozłów ofiarnych na oślep.

W komedii "Anger Management" ("Dwóch gniewnych ludzi") kontrowersyjny w metodzie terapeuta, grany przez Jacka Nicholsona tłumaczy podopiecznemu, że istnieją dwa rodzaje destrukcyjnego gniewu: ten nadmiernie wyrażany (explosive) i ten kierowany na siebie (implosive). I że ten drugi jest równie niebezpieczny, bo ktoś jest miły miły, aż któregoś dnia idzie do parku i strzela do ludzi. Gniew jest nie po to, żeby niszczyć, tylko, żeby skonfrontować Cię z Twoją prawdą. Żeby spojrzeć jej w oczy.

Na ten temat polecam książkę Alice Miller "Zniewolone dzieciństwo". 



Wracając do Nataszy

Jest to dorosła kobieta z fascynującymi doświadczeniami. Stała na scenie od najmłodszych lat, walczyła o siebie, różne rzeczy osiągnęła. Wiele razy dostała w tyłek, miała mentora, który stał się jej mężczyzną, zapewne nieraz ją też rozczarował, nieraz ją zachwycił. Urodziła dziecko, może parę razy poczuła się kimś lepszym od innych, albo czuła się wściekła, że tyle pracy włożyła, więc jej się należy. Podejrzewam, że wiele razy uderzyła jej do głowy woda sodowa, pewnie wielokrotnie poczuła się też nikim i całkowicie złamana. Radziła sobie z zawiścią i zwyczajnym chamstwem, radziła sobie z ludzkimi oczekiwaniami i uwielbieniem, które za chwilę gasło. Może czuła się traktowana jak dziecko? Może chciała, żeby ratował ją książę na białym koniu i tak się nie stało? Może zachowywała się słodko a innym razem wstrętnie i nie mogła siebie poznać. To są wszystko ludzkie sprawy, normalne, ogromne tematy do wypowiedzenia. Nie do spychania jeszcze głębiej, a do wypowiedzenia. Są nadzieje, jest rozpacz, są momenty szaleństwa.

I może powinny zostać wypowiedziane. Nie wiem jak i gdzie. Wiem tylko, że to, co ładne może wybrzmieć wtedy, kiedy się do tego doda prawdę. Nawet jeśli ta prawda będzie paskudna i przez chwilę prawie nie do zniesienia. Nie mówię o pokazywaniu dystansu do siebie, czy innych sztucznych technikach, bo to jest cały czas skupianie się na tym, co ludzie pomyślą. Mówię o konfrontacji ze sobą. Gdy nikt nie widzi i nie słyszy. Dopiero później można wybrać, czym chcesz się podzielić z innymi.

I ostatnia rzecz, odpuszczenie. Żeby mogły się zadziać rzeczy, których pragniemy potrzebujemy zmierzyć się ze świadomością, że one się mogą... nie zdarzyć. Żeby można odpuścić trzeba sobie uświadomić, że jesteśmy kimś więcej, niż swoimi osiągnięciami, porażkami, sukcesami, statusami, finansami, lansami, popularnościami i innymi bzdurami.

A można sobie to uświadomić, kiedy przestajemy robić to wszystko dla kogoś. 
Kiedy decydujemy się stać po swojej stronie.


Ludzi denerwuje w Nataszy to, że jest nieprawdziwa. Pytanie, czy denerwuje to tych, którzy sami szanują swoją prawdę?


Pozdrawiam,
Magda Hamer

Trailer filmu  Anger Mnagement : https://www.youtube.com/watch?v=_4F9wjCMp74

Literatura:
- Alice Miller "Zniewolone dzieciństwo. Ukryte źródła tyranii", "Dramat udanego dziecka"
- Akexander Lowen "Narcyzm. Zaprzeczenie prawdziwemu ja"

PS. Nie znam Nataszy osobiście i nie rozmawiałam z nią, artykuł zawiera domysły.